niedziela, marca 25, 2012

001.

- Zamknij się! - jęknęła z wściekłością Effy, zrzucając z nocnej szafki uparcie piszczący budzik w kształcie kota. Musiała wstać, nie miała wyjścia, jeśli chciała zdążyć na rozpoczęcie roku szkolnego.
Był pierwszy września, rozpoczynał się kolejny rok nauki w liceum, dziewczyna lubiła swoją szkołę, naukę, książki, jednak końcówka wakacji obfitowała w tak wiele wrażeń, że nie miała ochoty ich kończyć, bała się też trochę codziennych spotkań z przyjaciółmi i z Mattem, kiedy nie musiała chodzić do szkoły, mogła po prostu zostać w domu, nie rozmawiać z nikim przez pewien czas i po prostu odpocząć, a teraz wszystko znów miało wrócić do tej dennej rutyny. No ale cóż, takie życie.
- Och, Elizabeth Stonem, weź się w garść. - powiedziała do siebie i przetarła oczy, po czym zerknęła na zegarek, była siódma dwanaście. - Cholera! - pisnęła i zerwała się z łóżka.
Miała tylko godzinę na doprowadzenie się do ładu nim Matt, jej chłopak, po nią przyjedzie. Blondynka otworzyła szafę i zaczęła przerzucać ubrania w poszukiwaniu czegoś sensownego, w czym mogłaby się pokazać w szkole. Zdecydowała się na kremową koszulę i czarne rurki, elegancko, jednak bez zbędnej przesady i przepychu. Szukała odpowiednich butów, kiedy zadzwonił jej telefon.
- Czego? - burknęła do słuchawki grzebiąc w pudełkach w poszukiwaniu beżowych balerin.
- Promienna jak zawsze. - usłyszała ze sarkastyczną odpowiedź i znajomy głos.
- Hej Liam, przepraszam, ale szukałam... O, są! - krzyknęła z radością. - Szukałam butów. - odparła i uśmiechnęła się sama do siebie.
- Tak, to wszystko wyjaśnia. - odparł chłopak po drugiej stronie linii. - Sprawdzam tylko, czy wstałaś.
- Jasne, już dawno. - skłamała.
- Mhm, powiedzmy, że Ci wierzę. Matt cię odwozi, tak? - spytał, a Effy wyczuła w jego głosie jakąś dziwną nutę.
Dziewczyna wiedziała, że Liam i Matt za sobą nie przepadają, chociaż może stwierdzenie "nie przepadają za sobą" raczej nie streszcza ich stosunków, oni się po prostu nie cierpieli, co jest dziwne, bo Liam był osobą, która lubiła praktycznie każdego. Effy związała się ze starszym Stylesem, którego poznała przez jego brata, Harry'ego, z którym chodzi do jednej klasy, nie wiedziała ona jednak wtedy, że jej najlepszy przyjaciel jest w niej zakochany.
- Ostatnio mówił, że tak, ale z nim nigdy nie wiadomo, zresztą sam rozumiesz, pewnie pamiętasz, jak mnie perfidnie wystawił... No ale nieważne. Liam, przepraszam ale muszę już kończyć, muszę się jeszcze przebrać, a nawet nie zjadłam śniadania. Spotkamy się w szkole, ok?
- Jasne, zadzwoń, gdyby coś się zmieniło. Na razie. - usłyszała ze słuchawki.
- Ok, zadzwonię. Pa. - odpowiedziała i cmoknęła do mikrofonu, po czym rozłączyła się i odłożyła telefon.
Poszła do kuchni, a będąc tam nasypała do małej, wyszczerbionej miseczki czekoladowych płatków śniadaniowych, po czym zalała je chłodnym mlekiem. Jedzenie przerwał jej dzwonek telefonu, z głośnika wydobywał się głośno utwór "Heaven and Hell" Black Sabbath.
- Hej Matt. - powiedziała, po wciśnięciu zielonej słuchawki, dzwonił jej chłopak.
- Hej skarbie. Przepraszam ale nie mogę cię dziś odwieźć do szkoły, mam jeszcze coś do załatwienia po drodze, a nie chcę cię ciągnąć niepotrzebnie, proszę, nie gniewaj się, wynagrodzę ci to.
- Już ja wiem, jakie ty sprawy musisz załatwiać. - mruknęła, przypominając sobie sytuację sprzed kilku dni, kiedy to Matt zostawił ją na lodzie w dniu urodzin Liama, bo wolał iść z kumplami na piwo, niż ją podwieźć, przez co się spóźniła na imprezę, na szczęście przyjaciel nie miał jej tego za złe. - Dobra, nieważne, Liam mnie odwiezie. - rzuciła i rozłączyła się. Przeklęła pod nosem i wybrała odpowiedni numer.
- Znów cię wystawił. - usłyszała znajomy głos. - Będę za dziesięć minut. - dodał i zakończył połączenie.
- Cholera, nie zdążę. - jęknęła i biegiem pognała do łazienki, by wziąć szybki prysznic.
Strumienie ciepłej wody ją rozbudziły i nieco uspokoiły. Kiedy dokładnie się umyła i otarła, założyła bieliznę i okryła się szlafrokiem, który związała w talii. Wyszła z łazienki, a w kuchni czekał już Liam, który siedząc plecami do niej pił sok.
- Otworzyłem sobie sam, mam nadzieję, że się nie... - przerwał w połowie zdania, bo odwrócił się i zobaczył, że Eff nie ma na sobie ubrań, na jego twarz momentalnie wpłynął szkarłatny rumieniec. - Czy mogłabyś się łaskawie ubrać, Effy Stonem?
- Już, już. - zaśmiała się i pobiegła do swojego pokoju, by się ubrać. Założyła na siebie przygotowane wcześniej ubrania i wysuszyła włosy, po czym zabrała z pokoju małą kosmetyczkę i wróciła do przyjaciela. - Tak lepiej? - spytała i obróciła się wokół własnej osi, po czym pocałowała chłopaka w policzek na powitanie, a ten ponownie się zaróżowił.
- Zawsze wyglądasz pięknie ale tak jest bardziej stosownie, Matt chyba zabiłby mnie, gdyby się dowiedział.
- Akurat. - prychnęła. - Wcale by się tym nie zainteresował. - wzruszyła ramionami i otworzyła kosmetyczkę, w poszukiwaniu tuszu do rzęs i kredki do oczu.
- Zostaw to. - chłopak delikatnie uderzył ją w dłoń i zabrał jej kosmetyki. - Tak jest dobrze.
- Ale Matt mówił...
- Ale Matt się nie zna, jesteś piękna bez tego całego badziewia.
- Nie jesteś obiektywny, bo się przyjaźnimy.
- Po prostu przyjmij do wiadomości to, że Liam James Payne wie najlepiej. - wytknął jej język i postawił kosmetyczkę na blacie. - Jesteś już gotowa? Bo mamy dwadzieścia minut do apelu.
- Jasne, gotowa. - zasalutowała mu żartobliwie, po czym związała wysoko włosy w koński ogon, a następnie zabrała torebkę i telefon, miała cztery nieodebrane połączenia i sześć wiadomości, wszystko od Matta.
"- Spadaj." - pomyślała i usunęła wszystko. Liam czekał na nią przy drzwiach, które zamknął za nimi, gdy wyszli z mieszkania.

* * *

- Nie musiałaś jechać z tym idiotą, powiedziałbym Harry'emu, żeby po ciebie przyjechał. - wysyczał z wściekłością Matt, kiedy spotkał się z Effy na szkolnych błoniach.
- No akurat niezbyt kręci mnie jazda z kimś, kto w zeszłym tygodniu dostał prawko, bez urazy Harry. - dziewczyna spojrzała na zielonookiego bruneta i lekko się uśmiechnęła. - A ty nie nazywaj Liama idiotą, bo jedynym idiotą tutaj jesteś ty. - blondynka przeniosła z powrotem wzrok na swojego chłopaka. - Zresztą nieważne, chodź Harry, bo zaraz się spóźnimy. - dodała i zostawiła starszego Stylesa na środku placu przed szkołą.
- Czy on zawsze jest takim kretynem? - spytała, idąc korytarzem.
- Eff, to mój brat... Ale tak, zawsze jest idiotą, a ja muszę się z nim męczyć.
- Nie tylko ty... - westchnęła.
- Ty nie musisz, jeśli mam być szczery.- wzruszył ramionami, przepychając się między ludźmi. - Ty chcesz się z nim męczyć.
- Chyba masz racę. No ale nieważne. Chodź, zaczyna się. - blondynka wzięła przyjaciela za dłoń i pobiegła z nim w stronę ich klasy.

* * *

- To co, czyli pizza dziś wieczorem, tak? - spytała Katie.
- Alleluja! - ochoczo krzyknął Niall, a Katie, Zayn, Effy i Liam wybuchnęli śmiechem.
- Tak, tak, wiemy, ciebie nie trzeba pytać. O, Harry idzie z tą nową i z jakimś kolesiem. - Effy kiwnęła głową w stronę przyjaciela. - Już wyrywa, nawet jej się nie dał oswoić ze szkołą.
- Ładna. - powiedział od niechcenia Liam, a Elizabeth spiorunowała go wzrokiem. - No co? - spytał z poczuciem winy. - Stwierdzam tylko fakt.
- Jasne, jasne. - dziewczyna uśmiechnęła się, bu ukryć coś, co poczuła, nie do końca wiedziała jeszcze, co to było ale trochę przypominało zazdrość.
- Hej! - Harry pomachał przyjaciołom na powitanie i uśmiechnął się szeroko, ukazując dołeczki w policzkach. - To jest Chelle, a to Louis, jej brat, studiuje u nas w mieście.
Po przywitaniu się i krótkim zapoznaniu z nowymi znajomymi Niall i Katie poszli gdzieś razem.
- To do wieczora. - powiedziała na pożegnania dziewczyna blondyna i wzięła go za dłoń, po czym we dwoje się oddalili.
- A co jest wieczorem? - spytał młodszy Styles.
- A tak, zapomniałam ci powiedzieć, idziemy na pizzę, wy też przyjdźcie. - powiedziała Elizabeth, spoglądając na rodzeństwo Tomlinson.
- Jasne, z przyjemnością. - odparł ochoczo Lou, a jego młodsza siostra z uśmiechem kiwnęła głową. - Ale teraz musimy już lecieć, mamy coś do załatwienia na mieście. - chłopak podał nowym znajomym numery swój i siostry i poszedł razem z nią w stronę ich auta.
- Dziwna jest. - mruknął pod nosem Zayn odpalając papierosa.
- To, że się na ciebie nie gapi tak, jak każda dziewczyna nie znaczy jeszcze, że jest dziwna. - odrzuciła sarkastycznie Effy i wyrwała mu z dłoni papierosa. - Poza tym miałeś już rzucić palenie, a na terenie szkoły nawet tego nie wyciągaj, przecież już miałeś przez to problemy.
- Dobrze, mamo, przy tobie palić nie będę. A to, że się na mnie nie patrzy jest oczywistym dowodem na to, że coś z nią nie tak, tak tylko mówię, a ty jesteś zazdrosna, słonko, że ty nie masz takiego powodzenia.
- Jasne, jeszcze żebym chociaż miała ci czego zazdrościć. - wytknęła mu język i zerknęła na zegarek. - Dobra, to ja też będę już się zbierać.
- Odwieźć Cię gdzieś? - spytał Liam.
- Nie, umówiłam się z Mattem do kina, tak na przeprosiny.
- Odpuścisz sobie kiedyś tego idiotę? - burknął Zayn.
- Daj jej spokój, Malik. - powiedział Liam.
- Jej wybór. - wtrącił Harry i wzruszył ramionami. - Wie, że ją ostrzegaliśmy.
- Dobra, serio muszę lecieć, nie chcę się spóźnić. - uśmiechnęła się delikatnie i pocałowała każdego z przyjaciół w policzek. - To do wieczora.
- Jasne, do wieczora. - mruknął Liam, chociaż tak naprawdę nie miał zamiaru spotkać się w pizzerii z przyjaciółmi, potrzebował chwili samotności.

* * *

- Boże, Matt, nie wierzę. Po prostu nie wierzę. Jak mogłeś się spóźnić pół godziny? Pieprzone PÓŁ GODZINY! - pisnęła z wyrzutem blondynka. - Co się z Tobą do cholery dzieje?!
- Przepraszam, kochanie, naprawdę Cię przepraszam, ale samochód mi nawalił, chciałem zadzwonić, ale rozładował mi się telefon, naprawdę mi przykro. - powiedział i delikatnie ujął twarz dziewczyny w dłonie. - Wybacz mi, skarbie, mam teraz gorszy czas. - dodał i delikatnie musnął jej wargi swoimi, czym przyczynił się do cichych szeptów innych ludzi w kinie.
- Okej, okej. - powiedziała Effy, unosząc kącik ust ku górze i delikatnie pogłębiając pocałunek. - Tym razem ci odpuszczę ale nie chcę, żeby to się powtórzyło, zaniedbujesz mnie ostatnio i to bardzo.
- Wiem i przepraszam, naprawdę mi przykro i chcę ci to jakoś wynagrodzić. Odpuśćmy sobie ten spacer i przejdźmy się gdzieś, okej? Porozmawiamy trochę i nadrobimy zaległości. - powiedział, obejmując ją w pasie.
- Niech będzie. - powiedziała dziewczyna, przytulając się do niego delikatnie.
Cieszyła się, że będzie mogła spędzić z nim trochę czasu sam na sam ale mimo wszystko trochę miała mu za złe kilka ostatnich występków.

* * *
Elizabeth otworzyła drzwi do przytulnej, małej pizzerii, a lekki wiatr rozwiewał jej długie, rozpuszczone włosy. Nie trudno było znaleźć przyjaciół, słyszała ich nawet z ulicy, zawsze robili mnóstwo hałasu, ale mimo to strasznie ich kochała i nie wyobrażała sobie teraz życia bez nich. Jednak coś jej nie pasowało.
- Hej, gdzie Liam? - spytała, kiedy podeszła bliżej nich.
- Nie wiem, myślałem, że ty będziesz wiedzieć, nie odbiera od nas telefonów, nie odpisuje, w domu też go nie ma. - powiedział Zayn, patrząc na przyjaciółkę.
- Chyba wiem, gdzie on może być. Wybaczycie mi, jeśli pójdę go poszukać? - spytała i pożegnała się ze znajomymi, po czym opuściła pizzerię.
Na ulicy wzięła kilka głębokich wdechów, po czym ruszyła w odpowiednim kierunku. Domyślała się, a wręcz była pewna, gdzie jest Liam, mieli na obrzeżach miasta swoje "sekretne miejsce", gdzie zawsze chodzili, kiedy mieli jakiś problem lub kiedy potrzebowali chwili dla siebie. Tym sekretnym miejscem był mały, opuszczony plac zabaw, na który już nikt nie przychodził, a dodatkowo był otoczony drzewami, więc dawał trochę prywatności. Do tego miejsca było niedaleko, więc już po piętnastu minutach dziewczyna była już na miejscu. Już w oddali słyszała ciche dźwięki gitary, była pewna, że grał na niej jej przyjaciel, rozpoznawała już melodię, którą sam napisał, tekst też już wymyślał, ale nie był jeszcze dopracowany.
- Liam, co się dzieje? - spytała, kiedy usiadła na przeciwko przyjaciela, a ten przestał grać i spojrzał jej w oczy.
- Wszystko się dzieje, Effy, wszystko.

_____________________________________

No, napisałam, wreszcie, zajęło mi to sporo czasu, a efekt średnio mi się podoba, no ale prawie nigdy nie podoba mi się to, co napisałam. Ale mam nadzieję, że Wam (jeśli jacyś "Wy" jesteście) się to spodoba.
W sumie to rozdział pierwszy miałam napisany już wcześniej, przed prologiem i to właśnie z napisaniem prologu miałam większy problem. Czuję, że przynudzam...
Dobra, nieważne. : )
Macie tu mojego tumblra: http://electriceel24.tumblr.com/, po części jest poświęcony One Direction, więc może Wam się spodoba.
Liczę na pozytywne opinie :)

3 komentarze:

  1. cholera, biedny Liam. : / Szkoda mi go. Matt.To.Dupek xd. dawaj następny : ] ; ***

    OdpowiedzUsuń
  2. OOOh no weź daj nowy rozdział? :D
    Wpadnij do mnie ;*
    smileyjensenxx.blogspot.com
    i kamcikk.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń